06.04.2005 :: 06:55
To musiało kiedyś nastąpić... On nie mógł żyć wiecznie na Ziemi. Ale będzie żył wiecznie u boku Jezusa Chrystusa i Maryi Panny, która zawsze przy Nim była, w gronie Apostołów, Świętych, swoich poprzedników i rodziny. Był wielkim człowiekiem z szlachetnym sercem. Był autorytetem dla wielu ludzi młodych, jak i starszych. Był świety. Dla mnie był święty już za życia. To, co robił, było godne świętości. Jakie przełamał bariery między wyznanami, jak często podróżował po różnych krajach i mawiał do mieszkańców ich narodowymi językami, to, jakie tłumy wiernych zbierały się przy Bazylice na modlitwie Anioł Pański, ilu chętnych uczestniczyło w Jego pielgrzymkach, ilu niewierzących się nawróciło, ilu ludzi po wysłuchaniu Jego słów pogodziło się z znienawidzonym człowiekiem... Tak. Z pewnością będę Go nazywać ŚWIĘTYM. Przynajmniej ja. Ale jak czytałam komentarze w internecie, to nie jestem jedyna. I to chyba było jasne. Wiele jest takich ludzi, którzy już teraz mówią o Nim: Święty. Wielki. Bo z pewnością taki właśnie był. Wszyscy słuchali Jego słów, a On wysłuchiwał wszystkich. Z pewnością wysłucha też naszych modlitw, które do Niego zwrócimy. Może zaniesie do samego Boga? Nie możemy Jego odejścia z tego świata liczyć jako zapłaty za nasze grzechy. Chrystus też musiał ginąć w mękach, by później zmartwychwstać i byśmy w Niego uwierzyli. Taka jest prawda. Również Jan Paweł II musiał odejść, aby narody i religie zjednoczyły się w żałobie. To wszystko już dawno zaplanował Bóg- wiem to. Chciał, aby te z wyznań, których nie pogodził z potęgą katolicyzmu Jan Paweł II, zjednoczyły się z nami w modlitwie, teraz. Udało Mu się. Wszystkie kraje, niektóre mniej, niektóre bardziej, modlą się o duszę Papieża. W wielu, nie tylko katolickich, krajach jest ogłoszona żałoba narodowa. Nie wychodzę z podziwu, że nawet wyznawcy innych religii modlą się do swojego boga o zbawienie dla Jana Pawła II. To bardzo szlachetne. Ale w miniony weekend stało się też coś, co mnie ucieszyło. Po czterech miesiącach, czterech długich miesiącach, obudziła się ze śpiączki Iwona, moja koleżanka. Mimo, że w podstawówce zbytnio za sobą nie przepadałyśmy i że czasami miewałam momenty, kiedy jej z całego serca nienawidziłam, to nigdy nie życzyłam jej śmierci. I ucieszyłam, gdy ta wiadomość się potwierdziła. Jej przyjaciółka była u niej i nawet znią rozmawiała. Mówi też, że Iwona ciągle płacze, bo prawdopodobnie zorientowała się, jaką ma sytuację i wszystko sobie uświadomiła. Może to i dobrze, że od razu, niż później... Zdarzyło się coś radosnego, jak i coś smutnego. Może to właśnie dla Iwony Jan Paweł II opuścił ten świat? Prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiemy. Ale pewna osoba świetnie określiła tą sytuację: Oddał ICIE, zabrał Papieża... Bo tak się faktycznie stało.